Serwis Motoryzacyjny


Wydawca
PISKP
tel. (22) 811 26 06, redakcja@piskp.pl
fb

Numer 5/2009

Turbosprężarka jest stosunkowo prostym, ale bardzo precyzyjnie zaprojektowanym i wykona­nym urządzeniem. Powodem tego są warunki pracy, które nie należą do najłatwiejszych. Prawidłowo eksploatowana turbosprężarka, która ma zapewnione odpowiednie warunki pracy, nie przysparza większych kłopotów użyt­kownikowi pojazdu. Jej przedwczesną awarię mogą spowodować tylko czynniki zewnętrzne. Zagrożenia czyhają przede wszystkim w tych układach silnika, które współpracują bezpośred­nio z turbosprężarką. Są to: układ dolotowy i wydechowy oraz układ smarowania.  W tym artykule przedstawiono najczęstsze uszkodzenia turbosprężarek i ich przyczyny. Całość ilustrowana autorskimi zdjęciami.

W tym miejscu, w numerze 2/2009 komentowałem z zadowoleniem fakt wprowadzenia premii za złomowanie sta­rych aut w państwach Unii, jako elemen­tu stymulującego utrzymanie produkcji w fabrykach samochodów. Okazuje się jed­nak, że każdy kij ma dwa końce. Już nie­długo pojawią się w Unii problemy z ren­townością niezależnych warsztatów sa­mochodowych, które np. w samych Niemczech utracą 1,2 mln klientów, bo­wiem tylu użytkowników starszych aut zgłosiło zamiar ich złomowania i zakup nowych. Ponadto ogromne zainteresowa­nie pozyskaniem premii w Niemczech spowodowało, że złomowiska w tym kra­ju po prostu „zatkały się” i obecnie nie wiadomo, gdzie bezpiecznie można skła­dować kolejne oddawane pojazdy. Do te­go dochodzi znaczne obciążenie środowi­ska naturalnego wywoływane przez in­tensywne procesy złomowania i utyliza­cji. Żeby tego było mało, zaczął w najlep­sze kwitnąć przemyt samochodów orga­nizowany przez tzw. „schrottmafię”. Au­ta zamiast trafiać pod prasę są odsprze­dawane dalej już bez dokumentów, trafia­jąc najczęściej do Afryki i wzbudzając tam zapewne zdziwienie, że w Europie niszczy się całkiem sprawne jeszcze auta. Czy wspomniane tutaj problemy mogą ominąć Polskę, jak cały kryzys gospodar­czy? Wszystko wskazuje, że tak. Ostatnio wicepremier W. Pawlak powiedział bo­wiem dla prasy niemieckiej, że „trwa dyskusja o wprowadzeniu w Polsce do­płat ekologicznych do zakupu samocho­dów, podobnych do tych, jakie wprowa­dzono w Niemczech”. Jeżeli „dyskusja trwa”, to oznacza, że nie możemy szybko liczyć na żadne konkretne rozwiązania. Czas działa jednak w tym przypadku na naszą korzyść i pozwoli wybrać w tej „materii” optymalne rozwiązanie.

Zapraszając do lektury numeru majo­wego, już teraz chciałbym zapowiedzieć w następnym numerze relację z zakoń­czonej właśnie konferencji „Stacje Kon­troli Pojazdów - 2009”, która spotkała się z bardzo dużym zainteresowaniem i pozytywnym przyjęciem środowiska.

Stanowisko Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów wobec interpretacji informacji NIK o wynikach kontroli sprawowania nadzoru przez starostów nad stacjami diagnostycznymi dopuszczającymi pojazdy samochodowe do ruchu drogowego.

W dniu 8 kwietnia br. na stronie in­ternetowej Najwyższej Izby Kontroli - jednego z najważniejszych organów konstytucyjnych naszego państwa - opublikowano dokument zatytułowany „Informacja o wynikach kontroli spra­wowania nadzoru przez starostów nad stacjami diagnostycznymi dopuszczają­cymi pojazdy samochodowe do ruchu drogowego”.

Opublikowanie tego dokumentu po­przedziła zamieszczona na tejże stronie krótka notka pt. „Negatywna ocena stacji kontroli pojazdów”, która już na wstępie stwierdza, że „Nielegalnie dzia­łające stacje kontroli pojazdów (SKP), które dopuściły do ruchu ponad 185 tysięcy samochodów - ujawnili kontro­lerzy NIK.”

Sensacje te szybko podchwyciły środki masowego przekazu, które wręcz prześcigały się w newsach na ten te­mat. W niespełna 15 minut po opubli­kowaniu anonsu otrzymałem telefon ze stacji TVN24 z prośbą o ustosunkowa­nie się do tych rewelacji. Zrobiłem to, mając oczywiście pełną świadomość, że mam do czynienia z manipulowaniem przez media faktami, które już po pierwszej lekturze budziły wątpliwości nie tylko moje, ale także moich współ­pracowników. Moja wypowiedź dla sta­cji TVN24 również została podporząd­kowana regułom sensacji i ukazała się na antenie tak okrojona, by pasowała do całego spektaklu.

Wracając jednak do meritum sprawy: już sam tytuł informacji Najwyższej Izby Kontroli budzi wątpliwości uważnego czytelnika. Po pierwsze: badaniami technicznymi pojazdów w Polsce zajmu­ją się stacje kontroli pojazdów, a nie sta­cje diagnostyczne. Po drugie: stacje kon­troli pojazdów w czasie przeprowadza­nia badań technicznych nie dopuszczają pojazdów do ruchu, a sprawdzają, czy pojazd spełnia wymagania art. 66 usta­wy „Prawo o ruchu drogowym” lub też innych szczegółowych przepisów. Orga­nem dopuszczającym pojazdy do ruchu jest organ rejestrujący, czyli starosta, który dokonuje tej czynności poprzez wydanie dowodu rejestracyjnego oraz tablic rejestracyjnych.

Media jednak nie chciały już o tym pamiętać, bo to nie odpowiadało zapo­trzebowaniu na sensację. Za to bardzo chętnie operowano zwrotami o niele­galnie działających stacjach kontroli pojazdów, o nieważnych badaniach wy­konanych przez te stacje, o pracujących w nich diagnostach przestępcach, a przede wszystkim o nagminnym braku wymaganego ustawą poświadczenia dy­rektora Transportowego Dozoru Tech­nicznego, stwierdzającego spełnianie przez stację wymagań w zakresie wypo­sażenia i warunków lokalowych, jako najważniejszych przyczynach patologii w naszym środowisku.

Stwierdzenia te mogłyby mieć rację bytu, gdyby nie fakt, że obiektem kon­troli były starostwa powiatowe, a na żadnej stacji kontroli pojazdów nie do­konano w tym zakresie żadnej czynno­ści kontrolnej. Tak więc całe odium tej trudnej sytuacji skupiło się nie na obiekcie kontroli, czyli starostwach po­wiatowych, a na stacjach kontroli po­jazdów, które obiektem kontroli w ogó­le nie były.

Po dokładnej analizie informacji NIK okazało się, że stacje kontroli pojazdów winne są także temu, że w wielu kwe­stiach funkcjonuje złe prawo. Na nasze środowisko środki masowego przekazu wylały kubły pomyj, nie zadając sobie nawet odrobiny trudu, by wyjaśnić ja­ka jest rzeczywista prawda. W tym że­nującym spektaklu uczestniczyli także przedstawiciele ważnych organów pań­stwa, z Policją na czele, którzy z wielką ochotą komentowali medialne rewela­cje, roztaczając perspektywę restrykcyj­nego potraktowania wszystkich kierowców, którzy badali swoje pojazdy na tzw. nielegalnych stacjach. Tymczasem według niektórych szacunków są po­wiaty, gdzie blisko 40% pojazdów nie jest poddawanych badaniom technicz­nym, a odpowiednie organy nie robią nic w tym kierunku, by sytuacje tę zmienić.

W kwestii poświadczeń wydawa­nych przez dyrektora TDT, należy za­uważyć jeszcze jeden ważny aspekt. Dokument ten jest jednym z wielu ele­mentów warunkujących prowadzenie przez przedsiębiorcę stacji kontroli po­jazdów. Jego chwilowy brak, np. gdy stacja znajduje się w trakcie weryfikacji w celu uzyskania nowego poświadcze­nia, a także w przypadku przeciągającej się procedury, nie oznacza, że nie speł­nia ona ustalonych dla niej wymagań. Jeśli bowiem stacja spełniała te wyma­gania dotychczas i posiadała odpowied­ni dokument w tym zakresie, to czy przestała spełniać te warunki z dnia na dzień? Oczywiście jest rzeczą ważną, by spełnienie przez stację odpowied­nich wymagań było formalnie potwier­dzone, ale w przypadku informacji NIK nie ma jednoznacznego stwierdzenia, że stacja tych warunków nie spełniała. Brak było jedynie potwierdzenia tego faktu w ewidencji starostwa.

Zatem, czy te wszystkie fakty są wy­starczającym powodem, aby przypuścić na nasze środowisko tak wielki medial­ny atak? Co uzasadnia tezę o koniecz­ności wzmocnienia nadzoru nad stacja­mi bądź w ogóle o zmianie organu tego nadzoru? Co uzasadnia lansowanie stwierdzenia o krociowych dochodach stacji z wykonywania badań technicz­nych, przy braku jakiejkolwiek rzetel­nej informacji na temat faktycznych kosztów funkcjonowania stacji, kosz­townego jej wyposażenia i coraz mniej­szej liczby badań wykonywanych prze­ciętnie przez każdą ze stacji? Tymcza­sem rozporządzenie regulujące wyso­kość opłat za badania techniczne pojaz­dów obowiązuje w niezmienionej wyso­kości od blisko 5 lat.

W związku z zaistniałą sytuacją Pol­ska Izba Stacji Kontroli Pojazdów czuje się upoważniona do wystąpienia w obronie dobrego imienia setek polskich przedsiębiorców zajmujących się techniczną kontrolą pojazdów, rzetelnie wykonujących nałożony na nich usta­wowy przywilej badania stanu tech­nicznego pojazdów, a w wyniku skoma­sowanego ataku medialnego odsądzo­nych od czci i wiary oraz pozbawio­nych nie­słusznie szacunku i uzna­nia dla swojej trudnej i odpowiedzial­nej pracy.

Przeciwko takim metodom powierz­chownej oceny przez media chcę tutaj stanowczo zaprotestować.

Jest w naszym środowisku wiele rze­czy do uporządkowania. Są także zjawi­ska patologiczne i o tym trzeba mówić. Jest ułomność nadzoru starostów, któ­rzy starają się wywiązać ze swojej trud­nej roli przy braku sił i środków finan­sowych na właściwe funkcjonowanie nadzoru. Jednak jest także wielu, bar­dzo wielu uczciwych i pracowitych lu­dzi, którzy z wielkim zaangażowaniem i oddaniem, a także poczuciem odpowie­dzialności pracują na rzecz wspólnego bezpieczeństwa uczestników ruchu dro­gowego.

Dlatego też Polska Izba Stacji Kon­troli Pojazdów po wysłuchaniu uwag i opinii członków Izby przygotuje i skie­ruje do odpowiednich organów pań­stwa wystąpienie w obronie dobrego imienia środowiska. 





Aktualności













SiteLock