Serwis Motoryzacyjny


Wydawca
PISKP
tel. (22) 811 26 06, redakcja@piskp.pl
fb

W dziale „Informacje” (str. 5) piszemy o dalszym ciągu afery Dieselgate, która, przypomnijmy, dotyczy  instalowania w samochodach przez  koncern VW oprogramowania fałszującego wyniki emisyjne. Nie tylko ta  afera ma ciąg dalszy dla użytkowników aut. Okazuje się, że nierozwiązany pozostaje problem niezaliczania  testu czystości spalin wykonywanych  licznikiem cząstek stałych podczas  badania technicznego (m.in. w Niemczech) przez w miarę nowe samochody Forda z dieslami. Problem ten sygnalizowałem w nr. 12’23. Wówczas  producent tłumaczył się nieodpowiednią jakością montowanych DPF-ów,  zalecając ich wymianę na oryginalne, co wiązało się z wydatkiem nawet 3000 euro. Teraz okazuje się, że  ta metoda naprawy nie zawsze jest  skuteczna. Przyczyną nie jest bowiem  sam filtr, lecz inny problem wpływający na działanie filtra i jego kosztowna wymiana nie jest rozwiązaniem  trwałym. Według specjalistów organizacji ADAC, na działanie DPF-a ma  wpływ proces regeneracji, czyli wypalanie filtra. Zbyt wysoka temperatura może spowodować uszkodzenie  filtra. Jeżeli czas regeneracji pasywnej  i aktywnej nie jest wystarczający, to  w oprogramowaniu należałoby zmienić model zapełniania się filtra sadzą.  Ford nabrał wody w usta, stwierdzając  lakonicznie, że obecnie trwają prace nad znalezieniem odpowiedniego  rozwiązania, i jak na razie wydłużył  gwarancję na wymienione już filtry do  trzech lat. Stwierdził również, że „nie  możemy obecnie opublikować żadnych dalszych szczegółów”. Warto pamiętać, że niezaliczenie pomiaru liczby cząstek sadzy podczas okresowego  badania nie musi oznaczać, że naruszono wymagania określone w homologacji typu dotyczące filtrów cząstek  stałych. Właściciel pojazdu nie może  zgłaszać roszczeń producentowi pojazdu. Sytuacja ta jest całkowicie niezadowalająca dla poszkodowanych  kierowców Fordów, co na szczęście nie  dotyczy Polski.

Zapraszam do lektury numeru

Krzysztof Trzeciak





Aktualności













SiteLock