Serwis Motoryzacyjny


Wydawca
PISKP
tel. (22) 811 26 06, redakcja@piskp.pl
fb

Numer 6/2011

Ten trend widać już wyraźnie na europejskich rynkach - spada udział aut osobowych z silnikami wysokoprężnymi. Zakup diesla zwraca się po przejechaniu 150-200 tys. km, a w przypadku niektórych modeli - po 500 tys. km, czyli nigdy. Podobna sytuacja jest z samochodami elektrycznymi. Pomimo niskiego kosztu przejechania jednego kilometra, auto na prąd ma szansę zamortyzować się dopiero po przejechaniu kilkuset tysięcy kilometrów, nie uwzględniając koniecznej po drodze wymiany zużytego, a kosztującego krocie, akumulatora. Nie wiem, czy kiedyś doczekamy się zelektryfikowanej motoryzacji. Wiem natomiast z pewnością, że producenci samochodów i poddostawcy są już na zaawansowanym etapie rozwiania nowych koncepcji napędu. Można było przekonać się o tym podczas majowej wystawy Michelin Challenge Bibendum (relacja na stronie 32). Do pokonania został tylko problem mizernego zasięgu obecnych akumulatorów, aby samochody elektryczne stały się przyszłością motoryzacji. Zastanawiające w tym wszystkim jest milczenie koncernów naftowych, dla których ta wizja przyszłości oznacza drastyczne ograniczenie wpływów finansowych (a zapewne i politycznych). Czyżby nie rokowali większych szans silnikom niespalinowym, przynajmniej tak długo, jak nie wyczerpią się światowe zapasy ropy? Czy wiedza lobby koncernów naftowych jest inna niż nasza? I chociaż trudno znaleźć odpowiedzi na te pytania, to nasuwa się z nich jednak wniosek bardzo optymistyczny dla branży usług motoryzacyjnych. W perspektywie najbliższych dziesięcioleci nie czeka nas żadna rewolucja w konstrukcjach napędu.





Aktualności













SiteLock