Do polskiego języka weszło nowe słowo „ikol”, pisane z angielska „eCall”, które oznacza połączenie alarmowe. System o tej nazwie stał się od tego miesiąca obowiązkowym wyposażeniem nowo homologowanych aut w UE. Jak działa „ikol”, piszemy na stronie 7. Wprowadzenie nowego systemu rodzi jednak nowe problemy, przede wszystkim związane ze sprawnością działania ratownictwa medycznego. Czy w Polsce jest odpowiednia liczba centrów powiadomień ratunkowych, aby obsłużyć wszystkie wezwania wysyłane poprzez eCall? Problemem będzie również weryfikacja zdarzeń. Owszem, system eCall poprzez pracownika centrum będzie kontaktował się z kierowcą, ale gdy nie otrzyma żadnej odpowiedzi, wezwie automatycznie służby ratunkowe. Jeżeli do każdego wezwania, nawet stłuczki, będzie wysyłana karetka pogotowia i straż pożarna, to siłą rzeczy zabraknie tych zespołów na inne wezwania. Inny problem będą mieli właściciele samochodów, których producenci mają swoje własne centrale alarmowe i zawierają umowy z klientami o znacznie szerszych pakietach danych niż eCall. Czasami istnieją w nich zapisy, które dają systemowi producenta pierwszeństwo przy kolizji przed eCall, co może być niekorzystne dla użytkownika. System eCall staje się obowiązkowym wyposażeniem samochodów… i tu pojawia się kolejny problem. Jako element podlegający homologacji nie może być usuwany z pojazdu, a więc jego stan powinien być okresowo sprawdzany podczas badań technicznych. Brak działającego systemu może być bowiem później kwestionowany przez ubezpieczyciela. Na czym miałoby polegać sprawdzenie eCall w SKP – nie wiadomo. Wprowadzając eCall, urzędnicy europejscy uspokoili swoje sumienia. Jednak wypadki powoduje najczęściej brak myślenia i brawura, a wkładanie kolejnych obowiązkowych systemów niewiele pomoże.
Zapraszam do lektury numeru
Krzysztof Trzeciak