Stany Zjednoczone były i są nadal dla Polaków synonimem luksusu i nowoczesnego stylu życia, a w czasach komunizmu także wolności i demokracji. Kraj ten stał się światową potęgą w dużej mierze dzięki innowacjom i dużym nakładom na technologie. Do szybkiego rozwoju przyczyniły się wynalazki oraz „american dream” towarzyszący ludziom przedsiębiorczym. Stany Zjednoczone to kraj niskich podatków, gdzie w niektórych stanach w ogóle nie pobiera się podatku dochodowego: nie płacą go ani osoby fizyczne, ani firmy. W efekcie mieszka tu najwięcej najbogatszych ludzi na świecie. Jest jednak i zła strona medalu. W ramach kompromisu obywatele muszą godzić się na drogą ochronę zdrowia i nietanie usługi. Stany Zjednoczone się jednak zmieniają. To, co w Polsce jest nadal modne, tam uznaje się już za nieatrakcyjne, jak np. spędzanie wolnego czasu w centrach handlowych. W USA auto nie jest już synonimem luksusu; bardziej kojarzone jest z emerytami, bowiem średnia wieku właścicieli to ok. 60 lat. Nie zawsze można wzorować się na tym co „hamerykańskie”, mimo że Stany wciąż plasują się w ścisłej czołówce najnowocześniejszych krajów świata. Przykładem jest organizacja badań technicznych pojazdów, daleko odbiegająca od europejskich i polskich standardów. Czy te różnice byłyby u nas akceptowalne? Proponuję, aby każdy sam wyrobił sobie zdanie na ten temat po przeczytaniu artykułu Michała Kija (str. 10).
Zapraszam do lektury
Krzysztof Trzeciak