To jest powszechny obrazek spotykany w warsztatach, zwłaszcza tych małych 2-3-stanowiskowych: duża część placu parkingowego jest zajęta przez samochody oczekujące tygodniami na naprawę. Przyczyny opóźnień mogą być różne: brak części, trudność w zdiagnozowaniu usterki, czy wręcz brak wolnych mocy przerobowych. Jest szansa, że ten stan może diametralnie ulec zmianie – jak za działaniem różdżki czarodziejskiej place przed warsztatami opustoszeją. Tą różdżką będą nowe przepisy zakładające gruntowną przebudowę systemu badań technicznych w Polsce (ich projekt omawiamy w artykule na str. 16, więcej informacji na ten temat również na www.piskp.pl). Według planowanych zmian spóźnienie się na badanie powyżej 30 dni będzie oznaczało dla kierowcy nie tylko podwójną opłatę, ale również pofatygowanie się do jednej z szesnastu wojewódzkich stacji Transportowego Dozoru Technicznego, co może oznaczać pokonanie nawet 200 km w jedną stronę. Tym samym warsztaty staną pod presją klientów, aby kończyć naprawę przed zbliżającym się terminem badania. Zyskają na tym te serwisy, które mają dobrze przeszkolony personel, bogate wyposażenie w narzędzia specjalne, a przede wszystkim sprawnie działający system zaopatrzenia w części.